With a starting price of $54,470 the 2012 Jeep Grand Cherokee SRT8 is the most expensive member of the Jeep lineup. Part of that has to do with the way the Cherokee SRT8 is equipped. Test Summary. The Jeep Grand Cherokee SRT8 demands respect because it offers the performance – and handling if the road allows – to match its antagonistic appearance. It’s also R500 000-plus cheaper than the BMW X5M and Mercedes-Benz’s ML63 AMG. Yes, you notice the difference in terms of technology, performance and quality. The driver doesn’t get a telescoping steering wheel, but in my tester, a $2,435 SRT Option Group added adjustable pedals, which will be just as useful for most drivers. 2007 Jeep Grand Cherokee SRT8. Click image to enlarge. My truck also had the $2,540 navigation system, which comes bundled with a six-CD changer and a rear back-up camera. The Grand Cherokee SRT is big, heavy, and loud. Gloriously loud! Under the hood you will find the same 6.4-litre HEMI power plant that fills the engine bays of the SRT variants of the Chrysler 300 Research the 2020 Jeep Grand Cherokee at Cars.com and find specs, pricing, MPG, safety data, photos, videos, reviews and local inventory. SRT. $68,895. Trackhawk. $87,400. Wondering which trim Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. SRT – te trzy litery, skrót od Street and Racing Technology, na klapie Jeepa czy Dodge’a to prestiż i zapowiedź emocji porównywalnych z tymi, jakie zapowiadają magiczne litery AMG na klapie Mercedesa. Porównanie nie jest przypadkowe, bo jak się okazuje Jeep Grand Cherokee ma dużo wspólnego z niemiecką marką. Projekt tej generacji Grand Cherokee pochodzi jeszcze z czasów wspólnego romansu Daimlera z Chryslerem, właścicielem Jeepa. W konsekwencji powstała wspólna płyta podłogowa dla Mercedesa klasy ML, którego premiera odbyła się w 2011 roku oraz dla prezentowanego Jeepa Grand Cherokee. Pewne podobieństwa do Mercedesa odnajdziemy także wewnątrz, jak choćby pojedyncza dźwigienka do obsługi kierunkowskazów, wycieraczek i świateł drogowych. Sercem Grand Cherokee SRT8 jest wolnossący ośmiocylindrowiec HEMI o pojemności 6,4l., mocy 468KM i momencie obrotowym wynoszącym 624Nm. Jak na amerykańskie auto przystało, konstrukcja silnika jest dość prosta jak na dzisiejsze standardy –wystarczy zobaczyć, zawory wlotowe i wylotowe obsługuje jeden wałek. Takie rozwiązanie przekłada się na stosunkowo niską moc niecałych 470KM. Przywoływany wcześniej ML, w wersji 63AMG, legitymuje się mocą 525KM z silnika o pojemności 5,5l. Przy spokojnej jeździe i delikatnym traktowaniu gazu na wyświetlaczu ujrzymy małą kontrolkę z trzema literami ECO. Oznacza ona, że silnik pracuje tylko na czterech cylindrach co pozwala uzyskać chwilowe spalanie na poziomie poniżej 10 litrów na każde 100km. Za pomocą pokrętła możemy wybrać jeden z czterech dostępnych trybów pracy skrzyni biegów i napędu: Auto, Snow, Sport albo Track… … choć rekordowy czas przyspieszenia (o prawie pół sekundy szybciej niż podane katalogowe 5 sekund) uzyskaliśmy w trybie Auto. Hamulce Brembo oferują dobre czucie i sprawnie radzą sobie z ciężkim autem. Niestety fizyki nie da się oszukać i na wymagającej trasie po kilku zakrętach wymagających dohamowania lewy pedał wpada coraz głębiej. Jak na ponad dwutonowego SUVa Grand Cherokee prowadzi się zadziwiająco pewnie i oferuje duże pokłady przyczepności. Sportowe zawieszenie wersji od Street and Racing Technology daje kierowcy dużo pewności prowadzenia i nie pozwala na przechyły nadwozia. Lekko działający układ kierowniczy nie daje stuprocentowego czucia co dzieje się z autem i z przednimi kołami. Przy dynamicznej jeździe na krętych odcinkach musimy momentami zaufać intuicji, która mówi nam o ile wystarczy skręcić kierownicę. Gdy tylko ciężki SUV złoży się w zakręt możemy wyprostować prawą stopę i wystrzelić z niewzruszoną trakcją. Z drugiej strony lekko działający układ kierowniczy sprawia, że jazda po mieście jest przyjemna i dziecinna prosta. Jeep Grand Cherokee ma w sobie coś, dzięki czemu zaskarbia sobie uwagę i uznanie zarówno fanów motoryzacji jak i osób traktujących auta raczej obojętnie. Mimo sportowych ambicji i przyzwyczajenia do asfaltu amerykański SUV nie ma najmniejszych problemów z jazdą w lekkim terenie. Największą zaletą Grand Cherokee SRT8 jest jego cena. Kompletnie wyposażony egzemplarz, taki jak „nasza” testówka, to wydatek rzędu 317 tysięcy złotych. Ceny konkurencyjnych aut, na przykład przywoływanego już Mercedesa ML63 AMG zaczynają się od 524 tysięcy złotych! Zgoda – wewnątrz Jeepa nie da się wyczuć takiego luksusu, przepychu i dbałości o detale a także nie jest on tak zaawansowany technologicznie. Największym minusem tego auta jest skrzynia biegów a konkretniej liczba przełożeń – tylko pięć. Trzeba przyznać, że dzięki dużemu momentowi Jeep nigdy nie dostaje zadyszki ale w trasie silnik mógłby pracować na niższych obrotach gdyby do dyspozycji kierowcy było więcej biegów. Poprawiło by to komfort i ekonomię jazdy. Grand Cherokee SRT8 2014 ma być już wyposażony w ośmiostopniową skrzynię. Jeep Grand Cherokee SRT8 to znakomita propozycja dużego, wygodnego auta zapewniającego ponadprzeciętne osiągi w rozsądnej, jak na te klasę, cenie. Jeśli natomiast cenicie sobie głównie poczucie luksusu i zależy Wam na wykończeniu z najwyższej półki powinniście raczej skierować się do salonu którejś z europejskich marek będąc gotowi na większe wydatki. Jeep Grand Cherokee SRT8 View on YouTubeSilnik: HEMI Moc: 468 KM przy 6250 obr./min. Moment obrotowy: 624 Nm przy 4100 obr./min Przyspieszenie 0-100km/h: 4,6 sekundy Opony: Pirelli Scorpion Ice&Snow 295/45R20 z przodu, 295/45R20 z tyłu Spalanie (średnie na dystansie 1330km): 16,6l/100km Masa: 2360 kg Cena: 317 700 PLN Cena za 1KM: 679 PLN Tekst: Antoni Niemczynowicz Zdjęcia: J. Paszota/ Publikacja dostępna na stronie: Super samochody to nie tylko auta sportowe o aerodynamicznej linii nadwozia. Zaliczają się do nich również samochody „wagi ciężkiej”, o gabarytach dwuskrzydłowej lodówki. Podstawowe pytanie – czy w takim pojeździe można poczuć nieskrępowaną radość z jazdy? Każde dziecko zapytane co robi samochód odpowie – „wrum, wrum”. Po paru latach wyobrażenie o aucie się zmienia. Zwraca się większą uwagę na praktyczność, ekonomikę, koszty eksploatacyjne, itd. I jedynie w sferze marzeń pozostaje chęć posiadania mocy tak dużej, że nawet na czwartym biegu samochód gubi trakcję, a sylwetka wymarzonego auta, przypomina pocisk kalibru 56 mm. Na szczęście nie wszyscy muszą podchodzić z rozsądkiem do pojazdów. Na rynku jest jeszcze parę pozycji tak irracjonalnych, że aż powodują palpitacje serca, niczym po zaaplikowaniu podwójnej dawki adrenaliny. Jedna z nich przez ostatnie dni doprowadziła mnie do stanu wręcz krytycznego. Obserwując rynek motoryzacyjny można dojść do wniosku, że obecnie samochody projektuje się na tzw. jedno kopyto. Mają być do siebie zbliżone stylistycznie, z silnikami po downsizingu i oczywiście w każdym modelu mają być takie same. Te zabiegi oczywiście z punktu widzenia produkcyjnego mają sens. Każdy dąży do obniżania kosztów, zwłaszcza wielkie korporacje. Mimo tego trendu na rynku jest jeszcze kilku producentów aut, którzy wyłamują się z kanonów współczesnej motoryzacji. Jednym z nich jest marka Jeep. Jednak nie mówię tutaj o klasycznej wersji amerykańskiej terenówki, a o jego sportowej odmianie. Takiej, w której zamiast przełącznika trybów rozkładu momentu obrotowego wybiera się pomiędzy trybem: race, sport albo track. W tym przypadku trzy literki w nazwie są w stanie powiedzieć wszystko. SRT – innymi słowy, jankeska maszyna z ryczącym wolnossącym V8 pod maską, generującym bagatela 468 KM. Momentem obrotowym wynoszącym 624 Nm zawijającym asfalt z prędkością odrzutowca. Jest to taka nadwyżka mocy, że ważący ponad 2,2 tony SUV rozpędza się do 100 km/h w zaledwie 5 sekund! Do tego ten samochód nie boi się zakrętów. Dzięki systemowi usztywniania amortyzatorów praktycznie nie odczujemy przechylania się nadwozia. Co ciekawe nawet zbyt szybkie wejście w zakręt, gdzie ma się wrażenie, że sytuacja jest już beznadziejna, nie robi na modelu marki Jeep większego wrażenia. Kolejną kwestią są hamulce. Dzięki zastosowaniu układu hamulcowego Brembo, wyhamowanie z autostradowych prędkości to dla tego auta pestka. Zbierając to wszystko razem okaże się, że w tej irracjonalności jest metoda. Widać można stworzyć piorunująco szybkiego SUVa, który zachowa swoje właściwości jezdne, ogromną przestrzeń we wnętrzu i komfort jak w żadnym innym aucie. Niestety wszystko ma swoją cenę. Zużycie paliwa w tym aucie niezależnie od warunków jazdy, przekracza 20 litrów na każde pokonane 100 kilometrów. Czasami uda się osiągnąć wartości około 18,5 litra ale w takim przypadku trzeba mieć pędzel zamiast nogi. Decydując się na zakup Jeepa Grand Cherokee SRT trzeba pogodzić się z paroma kwestiami. Przede wszystkim, że jego cena startuje od 375 700 zł. Następnie, że jeżdżąc tym autem nie da się być niezauważonym. 20-calowe koła, czarne wstawki, dodatkowe wloty powietrza na masce czy zupełnie inny przedni pas w porównaniu do odmiany klasycznej Jeepa Grand Cherokee, jak też obniżone zawieszenie i sportowy układ wydechowy. To wszystko sprawia, że Jeep niczym typowy amerykański muscle car podbija serca klientów i gapiów, robiąc zdecydowanie lepsze wrażenie niż większość sportowych mydelniczek dostępnych na rynku. Jeep Grand Cherokee SRT – dane techniczne: SILNIK V8, wolnossący, benzynowy Objętość skokowa 6417 cm3 Moc maksymalna 468 KM przy 6250 obr./min. Maks moment obrotowy 624 Nm przy 4100 obr./min. Długość/szerokość/wysokość 4828/1943/1802 mm Rozstaw osi 2915 mm Pojemność bagażnika 457/916 litrów Prędkość maksymalna 257 km/h Przyspieszenie 0-100km/h 5,0 s Skrzynia biegów automatyczna, 8-biegowa Napęd 4×4 Quadra-Track Średnie zużycie paliwa 13,5 l Cena wersji podstawowej 375 700 zł Cena egzemplarza testowego 375 700 zł Maciej Gis Źródło: Menadżer Floty Sprawdź też inne testy: Test Jeep Renegade Test Mitsubishi Pajero Test Volkswagen Sharan Test BMW X1 Test Mercedes GLA Myśląc o mafii rzadko kiedy zastanawiamy się czym jeżdżą jej przedstawiciele. Najczęściej w naszej świadomości rysuje się obraz czarnej limuzyny, najczęściej Mercedesa lub BMW. Ci gangsterzy, którzy uważają modele tych marek za zbyt oklepane powinni skierować się bez zastanowienia do salonu Jeep'a. Tam bowiem czeka na nich Grand Cherokee w muskularnej wersji SRT. Lepiej nie wchodzić mu w drogę Wygląd Jeep'a Grand Cherokee SRT doskonale współgra z jego brutalną naturą. Amerykański SUV prezentuje się jak kawał drania - jest wielki, masywny, a wszystkie przetłoczenia dają znać, że pod nadwoziem skryto prawdziwą, prymitywną siłę. Postronni obserwatorzy widząc ten samochód pokryty czarnym lakierem, zaczynają myśleć nad tym, czy w aucie podróżuje Hitman, czy rodzina Corleone. Większość kierowców widząc w lusterku wstecznym olbrzymią facjatę Jeep'a, szeroką na blisko dwa metry, woli czym prędzej uskoczyć na sąsiedni pas. Przechodnie także muszą się mieć na baczności, ponieważ maska pojazdu znajduje się mniej więcej na wysokości klatki piersiowej przeciętnego człowieka. Agresywnie stylizowany przedni pas wraz z wielkimi wlotami powietrza i "zmrużonymi" reflektorami, dobitnie pokazują, że zgarnięcie dziecka z ulicy nie zrobi na maszynie absolutnie żadnego znaczenia. Podczas jazdy na nastrój kierowcy wpływa potężna maska oraz wkomponowane w nią duże wyloty powietrza, przypominając, że gdzieś tam czai się prawdziwa bestia, gotowa w każdej chwili pokazać na co ją stać. Z profilu samochód bardziej przypomina opancerzony pojazd do zadań specjalnych niż zwyczajne auto. Można odnieść wrażenie, że za chwilę z SUV-a wyskoczą przestępcy zamierzający napaść na bank lub specjalny oddział komandosów służących jednemu z karteli narkotykowych. Tak naprawdę trudno wyobrazić sobie Grand Cherokee SRT w innym kolorze niż czarny, jednak barwa ta trochę maskuje detale. Potężne przetłoczenie na drzwiach, poszerzone błotniki i wąskie okna tylko podkreślają siłę ukrytą w tej maszynie. Ciemne, 20-calowe obręcze, na które naciągnięto opony w rozmiarze 295/40 każda (!), skrywają tarcze hamulcowe wielkości pizzy (przednie mają 380 mm średnicy, tylne 350 mm), zaś czerwone zaciski Brembo jasno dają do zrozumienie, że SRT nie jest zwykłym SUV-em dla bogatych mieszczuchów. Tylna partia nadwozia także skrywa w sobie groźbę. Wydawać by się mogło, że kiedy mija nas Grand Cherokee SRT, jego tył wysyła do jasną informację: "Nie mów nikomu, że mnie widziałeś, inaczej będziesz mieć kłopoty". Masywny zad w połączeniu z ciemnymi lampami robi powalające wrażenie, które potęgują końcówki wydechu wielkie jak średnica lufy czołgu. Mroczne wnętrze O tym, ze SRT nie ma łagodnej natury, świadczy również jego wnętrze. Kabina pasażerska jest mroczna niczym dusza mordercy, a wszechobecna czerń potrafi skutecznie wpłynąć na charakter człowieka. Wsiadając do mocarnego Grand Cherokee facetom zaczyna wzrastać poziom testosteronu, ich owłosienie zaczyna rosnąć kilkukrotnie szybciej, kobiety ogarnia lęk, zaś dzieci płaczą ile sił w płucach. Ci, którzy szukają w Jeep'ie powiewu luksusu, nie będą zawiedzeni, aczkolwiek nie jest to jeszcze poziom europejskich konkurentów takich jak BMW X5 lub Mercedes M. Jednak czy to jest takie ważne? Deska rozdzielcza została pokryta skórą, fotele ze skórzaną tapicerką i alcantarą mają funkcję ogrzewania oraz chłodzenia, a tu i ówdzie znajdują się elementy z włókna węglowego. Siedzenia i kolumna kierownicza są sterowane elektrycznie co podnosi ekskluzywność. Tworzywa są przyjemne w dotyku, czarna podsufitka dodaje wnętrzu auta prestiżu, a kierownica obszyta perforowaną skórą ma przyjemnie gruby wieniec. System audio gra wybornie i potrafi mocno dostrzec nawet do osób znajdujących się poza samochodem, tylko komu chciałoby się słuchać muzyki, kiedy o wiele lepsze dźwięki wygrywa ogromne V8? Czego chcieć więcej? Zastrzeżenia można mieć do braku polskiego języka w systemie multimedialnym, jednak jego obsługa jest na tyle prosta, że wystarczy znać podstawowy poziom języka angielskiego aby połapać się we wszystkim. Wyposażenie standardowe Grand Cherokee SRT jest bardzo bogate. W standardzie klient otrzymuje wszystkie te elementy o których wspomniałem w powyższym akapicie, a także panoramiczny dach, ABS, ESP, kontrolę trakcji, automatyczną klimatyzację, asystenta nagłego hamowania, adaptacyjny tempomat, czujnik martwego pola oraz przyciemniane tylne szyby. Lista dodatków opcjonalnych jest krótka i obejmuje metalizowany lub perłowy lakier, 20-calowe, polerowane alufelgi oraz Pakiet Entertainment, w którego skład wchodzą dwa ekrany w zagłówkach przednich foteli oraz odtwarzacz DVD Blue Ray. Jeśli ma się rodzinkę i kupuje się SRT z zamiarem jej wożenia na dłuższych dystansach, dodatek ten może okazać się przydatny. Wygoda i pojemność Wątpię by komukolwiek z zasiadających na przednich miejscach brakowało przestrzeni. Miejsca jest dużo zarówno na nogi, tułów, jak i głowę, a co oczywiste przy tej wielkości pojazdu, siedzi się wysoko nad ziemią. Dzięki temu czujny kierowca może dostrzec znacznie więcej niż właściciele typowych osobówek. Minusem jest tylko pogorszone wyczucie auta w trakcie jazdy. Przednie fotele jak przystało na amerykański samochód są obszerne i wygodne, i co ciekawe zapewniają dobre trzymanie boczne (sportowy duch drzemiący pod maską choć trochę zobowiązuje). Wydawać by się mogło, że wąskie okna znacznie ograniczają pole widzenia, jednak podczas codziennej jazdy okazuje się, że nie jest tak źle. Owszem, parkowanie w ciasnych zaułkach wymaga nie lada kombinatoryki oraz ciągłego zerkania w ogromne lusterka boczne. Pomaga też wyświetlacz wpasowany w deskę, przenoszący obraz z kamery cofania. W trasie za to duże wymiary i stosunkowo mała powierzchnia szyb nie stanowią żadnego problemu. Stonowana wielkość okien i przyciemnienie przypadnie do gustu bandziorom. Z tyłu pod względem przestrzeni również jest dobrze. Podgrzewana kanapa jest wygodna i oferuje dużo miejsca. Miejsca na kolana i stopy także jest sporo, więc jazda na tylnych siedzeniach nie jest katorgą. Na szczęście środkowy próg nie jest wysoki, dzięki czemu zajmowanie środkowej pozycji nie wymaga akrobatycznych zdolności. Warto wspomnieć także o bagażniku, który ma 457 l pojemności, co w zupełności wystarczy na schowanie tam uprowadzonego człowieka, a jego regularne kształty uprzyjemniają załadunek nawet nawet czegoś ciężkiego. Nawet płatni zabójcy muszą jeździć do sklepu, więc tu przydadzą się usytuowane przy ściankach haczyki na torby z zakupami. Ma to za zadanie ochronić kufer przed rozrzuceniem się zawartości siatek. Po złożeniu oparć pojemność rośnie do 1554 litrów, a podłoga pozostaje równa. Mocarna bestia Mocarnego Jeep'a Grand Cherokee SRT nie na darmo nazwałem "Bestia". Amerykański SUV jako jeden z niewielu wciąż opiera się ekologicznej modzie, mając pod swoją maską benzynową jednostkę V8 HEMI o pojemności (!). Wolnossący motor generuje siłę 468 KM i 628 Nm! Silnik został połączony z 8-biegową przekładnią automatyczną firmy ZF, zaś napęd jest przekazywany na wszystkie koła, przy czym w zależności od trybu na tylną oś może trafiać nawet 70% momentu obrotowego. Katalogowo kolos o masie 2336 kg ("na sucho") rozpędza się od 0 do 100 km/h w zaledwie 5 sekund, jednak tak naprawdę wynik ten może być jeszcze niższy. Przy małej ilości paliwa w baku i jednej osobie na pokładzie udało mi się zejść do wyniku 4,6 s, co jest bardzo dobrym rezultatem. A jak sprawuje się układ napędowy w trakcie codziennej jazdy? Doznania zza kółka są absolutnie fantastyczne. Jadąc po mieście delektujemy się aksamitną pracą silnika i jego głębokim pomrukiem, jednak tak naprawdę wiedząc, co ma się do dyspozycji człowiek nie może powstrzymać swojej prawej nogi. Na światłach przegazówki są standardem, wtedy też czuć jak motor rusza autem na boki, zaś inni kierowcy także mają okazję rozkoszować się dźwiękiem V8. Nagle zaczynasz odkrywać nowe tunele, gdzie na pełnych obrotach jeździsz z otwartymi szybami, a przejeżdżając obok przejścia dla pieszych straszysz wydechem dziewczyny i sprawiasz frajdę chłopakom. Odgłosy pracy maszyny upajają do tego stopnia, że przestaje się zwracać uwagę na zużycie paliwa, byle tylko posłuchać bulgotu amerykańskiej jednostki. Wyjazd z metropolii skutkuje rozwinięciem pełnych możliwości SRT. Każde wyprzedzanie staje się oszałamiająco krótkie, a ryk z układu wydechowego każe wszystkim zjeżdżać z Twojego pasa ruchu. Jeżeli ktoś przed Jeep'em zamarudzi, wystarczy podjechać do delikwenta, wrzucić na luz, zrobić przegazówkę, a ciamajda sama czmychnie sprzed nosa. Z końcówek układu wydechowego, wielkich jak lufa czołgu, wydobywa się pierwotny ryk. Dźwięk ten jest w stanie ściągnąć burzę w trakcie upałów, zesłać lawinę śnieżną w górach oraz wzbudzić w Tobie strach. To, z jaką łatwością przyspiesza tak ciężki pojazd, robi wrażenie. Nagle się okazuje, że dotychczasowe odległości podczas wyprzedzania stają się krótkie, a wymijanie całej kolumny pojazdów za jednym zamachem zaczyna być normą. Jeśli ktoś chce wiedzieć ile pali Jeep SRT, to tym samym przyznaje, że jego na ten samochód nie stać. Katalogowo amerykański SUV zużywa następującą ilość benzyny: 20,7 l/100 km w mieście, 10,1 l/100 km w trasie i 14 l a trybie mieszanym. Wartości te są oczywiście zaniżone, ponieważ w mieście udało mi się uzyskać spalanie na poziomie 23 l/100 km, w trasie najrealniejszym scenariuszem (oczywiście przy oszczędnej jeździe) jest przedział 10-12 l/100 km. Podczas spokojnej jazdy w terenie niezabudowanym można aktywować system, który "wyłącza" cztery z ośmiu cylindrów, dzięki czemu da się zaoszczędzić trochę płynnego złota, które potężne HEMI tak bardzo lubi łykać. Jest dobrze Czas na układ kierowniczy. Na plus można zaliczyć fakt, że wolant obraca się z bardzo przyjemnym oporem. Układ daje sporą garść informacji o dostępnej przyczepności przednich opon, a dodatkowo jest całkiem precyzyjny, ale na szczęście nie nerwowy - wystarczy, że w koleinach trzeba się siłować z bardzo szerokimi oponami. Prowadzenie tego olbrzyma wbrew pozorom jest przyjemnością. Potężny układ hamulcowy bardzo dobrze radzi sobie z dużą masą auta i skutecznie wytraca prędkość. Przekonałem się o tym na autostradzie, gdy niespodziewanie przed Jeep'a wyjechał jakiś desperat w Fordzie Fokusie. Gdyby nie skuteczne hamulce zostałby zwyczajnie rozjechany. Podwozie opiera się na niezależnym zawieszeniu z przodu i "wielowahaczu" z tyłu. Całość została zestrojona sztywno - nie ma tu bujania typowego dla wysokich aut. Na szczęście zawieszenie jest na tyle sprężyste, że nie czujemy się jak przysłowiowy worek kartofli, ale przez nastawy sztywniejsze jak w konwencjonalnym modelu Grand Cherokee, obecność każdej studzienki kanalizacyjnej będzie odpowiednio potwierdzona. Na zakrętach czuć wysoko położony środek ciężkości Jeep'a, jednak skuteczny napęd na wszystkie koła w połączeniu z bardzo przyczepnymi oponami Pirelli P Zero sprawiają, że wielki kloc sprawnie radzi sobie na winklach. Oczywiście SRT nie jest tak zwinny jak hot-hatch, gdyż duża masa pojazdu robi swoje, ale jak na tę wielkość maszyny jest naprawdę dobrze. Jakby jednak nie patrzeć, środowiskiem naturalnym sportowego SRT nie jest teren, ale długie proste, gdzie można do woli upajać się przyspieszeniem. Podsumowanie i cena Jeep Grand Cherokee to pojazd dla prawdziwego twardziela, który ma bardzo silny charakter. W tym samochodzie wszystko jest skupione wokół monstrualnie dużego silnika oraz jak najszybszego znikania na horyzoncie, szczególnie gdy zrobiło się coś złego. Każda jazda, a nawet wypad po bułki do sklepu, jest przygodą i przeżywaniem emocji. Ryk silnika, rozwijanie prędkości przeczące prawom fizyki oraz uczucie bycia panem na drodze - to elementy, które nie są dostępne większości użytkowników dróg. I dlatego właśnie to świetny pojazd dla bandziorów. Jednak poza sportowymi doznaniami otrzymujemy również stosunkowo wygodne auto, do którego zmieści się sporo ładunku, lub cała rodzina z bagażami. Poziom luksusu może nie jest w tym przypadku tak wysoki jak u europejskich konkurentów, jednak w zamian otrzymujemy coś, co jest dużo ważniejsze - wyrazisty charakter i uznanie. Oczywiście trzeba się liczyć z wysokim zużyciem paliwa, jednak jeżeli ktoś już decyduje się na pojazd tego typu, to raczej nie przejmuje się częstymi wizytami na stacjach paliw. Co ciekawe, jak na tę klasę auta i osiągi jakie oferuje samochód, Jeep Grand Cherokee jest... tani. Warto zaznaczyć, że za kwotę 338 500 zł dostajemy bardzo bogato wyposażony do szpiku amerykański wóz, zdolny rywalizować w sprincie z takim sportowym autem jak Audi RS5. Bezpośredni konkurenci w klasie SUV są znacznie drożsi, a do porównania wybrałem modele o porównywalnych osiągach i sportowym podejściu do jazdy. Przykładowo za Range Rovera Sport V8 zapłacimy minimum 472 900 zł, na BMW X6 trzeba przygotować co najmniej 515 900 zł, Mercedesa GL 63 AMG można mieć od 629 000 zł, Mercedes G 63 AMG to wydatek rzędu 655 000 zł, zaś Mercedes M 65 AMG kosztuje minimum 526 300 zł. Do tych kwot warto doliczyć również bardzo drogie dodatki opcjonalne, które potrafią znacząco wywindować cenę końcową. Owszem mafiozów na takie ekskluzywne cacka stać, ale pojazdy te niekoniecznie będą dysponować tak brutalnymi cechami, jakie ma w sobie SRT z klasycznie bulgoczącym HEMI pod maską. Jeep Grand Cherokee SRT - dane techniczne SILNIK V8 HEMI Paliwo Benzyna Pojemność 6417 cm3 Moc maksymalna 344 kW/ 468 KM/ przy 6250 obr./min Maks mom. obrotowy 624 Nm/ 4100 obr./min Prędkość maksymalna 257 km/h Przyspieszenie 0-100km/h s Skrzynia biegów automatyczna/ 8 biegów Napęd 4x4 Zbiornik paliwa 93 l Katalogowe zużycie paliwa '/100 km(miasto/ trasa/ średnie) 20,7 l/ 10,1 l/ 14 l Długość 4859 mm Szerokość 1958 mm (bez lusterek) Wysokość 1756 mm Rozstaw osi 2915 mm Masa własna 2336 kg Pojemność bagażnika (przy pięciu fotelach)po złożeniu siedzeń 457 l/ 1554 l Hamulce przód/ tył tarczowe wentylowane/ tarczowe Zawieszenie przód niezależne Zawieszenie tył wielowahaczowe Opony przód i tył 295/40 R20 Polub na Facebooku Jakim samochodem można najszybciej przejechać Polskę? Szybkim? Ta z pozoru oczywista odpowiedź nie wyczerpuje tematu. Szybkość, moc i przyspieszenie to nie wszystko. Odkryłem to, jadąc BMW Z4 za Jeepem Grand Cherokee 5,7 HEMI prowadzonym nonszalancką ręką Lemskiego. Owszem, mogłem go wyprzedzić. W końcu dwuosobowe cabrio osiąga setkę szybciej niż ciężkie 4 x 4. Tyle że było ślisko, tłoczno i ciemno. Jak to w listopadzie. Pomijając krótkie odcinki prostej - górą był Lemski. Gdy po trzech godzinach dotarliśmy na miejsce, ja byłem spocony jak mysz, a on wypoczęty, jakby wziął prysznic po poobiedniej drzemce. Skąd ta różnica? Przekonałem się w drodze powrotnej. O ile z kabinki BMW miałem widoczność jak czołgający się rekrut, o tyle zza sterów Jeepa ogarniałem okolicę niczym snajper z dachu. I teraz to ja byłem górą. Tylko pół metra różnicy, a skutki? Wyżej siedzisz - więcej widzisz Wyjeżdżanie z podporządkowanej przestało przypominać rosyjską ruletkę, a światła mijanych aut nie wypalały mi już siatkówki. Do tego z dala widoczny wolny pas, napęd 4 x 4 ułatwiający jazdę na śliskim i zawieszenie ignorujące większość nierówności. Po raz wtóry przekonałem się, że najlepsze do jazdy po Polsce są tak pogardzane przez niektórych SUV-y. Pogardzane, "bo na autostradzie nie prowadzą się tak jak osobówki, a w terenie, jak terenówki". To nic, że autostrady przeciętny Polak zna głównie z opowiadań, a w teren udaje się traktorem. SUV niefajny jest i już. Tym chętniej więc wziąłem się za tego. Zresztą - spójrzcie na dane: ponad 6 litrów i osiem cylindrów. 420 KM i 570 Nm. I - uwaga - 5,1 sekundy do setki. Szybciej od BMW X5 czy Porsche Cayenne Turbo S. I tyle samo, co kosztujący fortunę (480 tys. zł) Mercedes ML 63 AMG. Dwa razy nie dałem się prosić. A więc siedzę w jednym z najszybszych SUV-ów świata i jadę do Krakowa. Jadę, choć powinienem pędzić. Jest ósma, a o 10 miałem być na miejscu. Na szczęście ten kanciasty potwór faktycznie przyspiesza jak rakieta. Na nieszczęście jest... widoczny dla radarów. Szkoda, że za jego karoserię nie wzięła się NASA. Co prawda JGC SRT8 wyglądałby wtedy jak F-117 Night Hawk, ale prowadząc go, nie dostawałbym zawału na widok każdego połączenia niebieskiego z białym. Chociaż i tak nie mogę narzekać. Właściciel niebieskiego Subaru STI, który wyprzedził mnie na skrzyżowaniu, teraz tłumaczy się przed drogówką. Gdyby siedział wyżej, może zdążyłby zwolnić. W ogóle siedzenie wyżej ma mnóstwo zalet. Nawet gdy się stoi. Odkryłem to już w Raszynie, gdzie z okazji przebudowy drogi utworzył się korek aż do Janek. Wyżej powietrze jest czystsze, światła stopu nie doprowadzają cię do furii, a ponieważ wystajesz nad inne auta, nie czujesz się jak w potrzasku. Stojąc, zdążyłem obejrzeć całe wnętrze i spenetrować wszystkie schowki najszybszego Jeepa w historii. Na pierwszy rzut oka wszystko jak w dobrze znanej wersji Limited. Zaraz jednak dostrzegasz metalowe nakładki na pedałach, szybkościomierz wyskalowany do 300 km/h i... brak reduktora. Jeśli siadając, przeoczyłeś napis SRT8 na oparciach foteli i tak wyczujesz różnicę: są głębsze i grubsze. To ostatnie odbiera pasażerom tylnej kanapy nieco miejsca na nogi, którego już w Limited nie ma za wiele. Poza tym nihil novi: przejrzysta deska rozdzielcza i pomysłowa w swojej prostocie konsola środkowa. Całkiem sporo skóry i ciut za dużo twardego plastiku. No i bardzo bogate wyposażenie. A wykonanie? Niezłe, ale nie najlepsze. Bo najlepsze ma Overland: tam od zapachu skóry aż kręci się w głowie, a to, co wygląda na drewno, jest nim naprawdę. Niestety, topowego wyposażenia nie można zamówić z topowym silnikiem - Overland oferowany jest najwyżej ze zwykłym HEMI. A jak pamiętamy (bo opisywaliśmy go już w najmocniejszym, 430-konnym Chryslerze 300C) silnik SRT8 to HEMI powiększone przez rozborowanie cylindrów o 3,5 milimetra i pozbawione układu Multi-Displacement System odłączającego połowę cylindrów podczas spokojnej jazdy. Już choćby z tego ostatniego powodu powinien zużywać o 20 proc. więcej benzyny (bo o tyle właśnie MDS miał ograniczać spalanie). I co? Ganię się za naiwność: startując z prawie pełnym bakiem, wierzyłem, że dociągnę do Krakowa. Nic z tego, tankuję w Częstochowie. Pistolet odbija i już wiem, że to wina nie tyle silnika, ile zbiornika. 78 litrów - o dwa mniej niż np. w Nissanie Pathfinderze z dwukrotnie mniejszym silnikiem. W wysokoprężnej wersji CRD jeszcze ujdzie. Ale nie tu. A samo spalanie? Patrz pan, jaki szybki! - Jak na tak duży i mocny silnik - znośne. Myślę, że jeśli spieszyłbym się nieco mniej, spadłoby do 18 litrów. A wtedy do Krakowa dojechałbym na raz - odpowiadam właścicielowi innego Jeepa Grand Cherokee, który - zrządzeniem losu - zawija do sąsiedniego dystrybutora. Po chwili już wiem, że jego czarne HEMI przyjechało zza oceanu. Korzystając z okazji, porównuję auta i odkrywam, że 326- i 420-konne wersje najłatwiej odróżnić po kołach. Słabsza ma 17-, mocniejsza - 20-calowe obręcze. Zasada im więcej, tym lepiej tu się akurat... nie sprawdza. Niskoprofilowe opony "mojego" egzemplarza niemal nie wystają poza płaszczyznę felg. Nieco zaniepokojony tym odkryciem obchodzę auto i... no tak! Tylna lewa obręcz jest szpetnie porysowana - efekt parkowania przy krawężniku na styk. Nieładnie, auto będące Jeepem nie powinno bać się krawężników. Zwykłe HEMI dzięki bardziej baloniastym oponom wychodzi z takiej próby zwycięsko. Jego właściciel tymczasem podziwia wydech SRT8. Wpatrzony w dwie centralne "trąbki" o średnicy siedmiu centymetrów czeka, aż włączę silnik. Uprzedzam fakty, tłumacząc, że najszybszy Jeep nie elektryzuje dźwiękiem. A mógłby, o czym świadczy przykład dzikiego Chryslera 300C SRT8. Niestety, tu zamiast basowego porykiwania mamy nerwowe pochrząkiwanie. Być może wydech dostroi się z czasem, bo historia zna i takie przypadki. Kierownik czarnego Jeepa zdradza, że najbardziej lubi w nim przyspieszenie. Kiedy mówię, że wersja SRT8 osiąga setkę o dwie sekundy szybciej - nie dowierza. Żegnam się, bo wiem czym to pachnie - konfrontacją. Na prośbę niedowiarka ruszam z fasonem. 4 x 4 i elektronika nie zapobiega poślizgowi. Niebieski obłoczek z czterech opon szybko znika w lusterku. Po wbiciu gazu w podłogę pięciobiegowy automat wkracza do akcji przy 6 tys. obrotów. Zmienia biegi dość szybko i gładko, przydałyby się jednak łopatki przy kierownicy. Tym bardziej że w trybie manualnym SRT8 daje się łatwo wyhamowywać silnikiem. Tradycjonaliści zawsze mogą liczyć na hamulce Brembo, którym - jak pokazały pomiary - wystarczy 38 m do zatrzymania auta. Przyspieszanie i hamowanie to jego mocne atuty. Podobnie skręcanie. Zmniejszony o 2,5 cm prześwit, pogrubione stabilizatory przechyłów, usztywnione zawieszenie oraz przekalibrowane ESP pozwalają pokonywać zakręty z prędkościami nieosiągalnymi dla większości SUV-ów. Koleiny też nie stanowią problemu. Owszem, są wyczuwalne, ale nie rządzą autem. Podobnie z nierównościami - z racji skróconego skoku amortyzatorów (Bilsteina) we znaki dają się tylko te największe. Bez dwóch zdań - Jeep w tym wydaniu świetnie daje sobie radę na szosie. A w terenie? Droga korona Nie sądzę, by potencjalny nabywca tego auta chciał je ciągać po bagnach i poligonach. Ale może chcieć wybrać się nim na narty. W drodze powrotnej rozglądam się więc za stromym trawiastym zboczem. Wjeżdżam do połowy, staję i ruszam. Mokra trawa może nie jest tak śliska jak śnieg, ale też i SRT nie ma zimowych opon. Mimo to auto daje radę. Elektronika tłumi poślizg w zarodku - wszystkie koła odzyskują przyczepność i ważąca 2200 kg całość dziarsko pnie się w górę. Zmylony tą dziarskością wychodzę i... leżę. Nie sądziłem, że jest aż tak stromo i ślisko! Jak na najzrywniejszego SUV-a - całkiem nieźle. Pokonując w strugach deszczu odcinek Kielce - Radom, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że tego rodzaju auta prowadzi się najłatwiej. Fontanny wody wzbijane przez tiry nie rozchlapują mi się na szybie, tylko pod nią. Trudno mnie nie zauważyć i zaskoczyć. Mocny silnik czyni wyprzedzanie szybkim, stały napęd 4 x 4 - bezpiecznym. Tylko te tankowania... To zdecydowanie największa wada najszybszego Jeepa. Drugą jest cena o 70 tys. zł wyższa niż HEMI. W porządku, ktoś powie, że 320 tys. zł to niezbyt wiele jak za taką moc. Tyle że Chrysler 300C z takim samym silnikiem kosztuje 271 tys. zł. Choć i tu dopłata do HEMI jest niebagatelna (50 tys. zł), to jednak bardziej uzasadniona. O ile zwykłe 300C od wersji SRT8 dzieli niemal przepaść (reakcja na gaz, układ kierowniczy, brzmienie silnika), o tyle zwykły Grand Cherokee nie jest wiele gorszy od najmocniejszego. A w terenie nawet lepszy, bo ma większy prześwit i reduktor. Tyle że... no właśnie. Grand Cherokee HEMI, choć szybki, nie jest królem przyspieszeń. A SRT8 tak. DaimlerChrysler postawił stworzyć SUV-a osiągającego 60 mil w mniej niż 5 sekund i słowa dotrzymał. Teraz jego nabywcy mogą oglądać w tylnych lusterkach zdziwione miny innych kierowców. Tylko czy taki widok wart jest tak sowitej dopłaty? *dane producenta Gaz Rakietowe przyspieszenie, pewne zachowanie na prostych i zakrętach, stały napęd 4 x 4, świetne hamulce, dobrze zestrojone zawieszenie, bogate wyposażenie, konkurencyjna cena Hamulec Zbyt mały zbiornik paliwa przy takim spalaniu, podatne na uszkodzenia felgi, brak łopatek do zmiany biegów, niezbyt wiele miejsca na tylnej kanapie, mało intuicyjna obsługa komputera i audio z kierownicy, brak reduktora Summa Summarum Gdybym nie jeździł wcześniej Chryslerem 300C SRT8, pewnie piałbym z zachwytu nad najsilniejszym Jeepem. A tak wiem, że można nieco poprawić brzmienie (tego samego) silnika i pozycję za kierownicą. Wyjąwszy niewielki zasięg, to 420-konne auto nie ma jednak większych wad. Nie musi też obawiać się konkurentów. Jego niemiecki odpowiednik - Porsche Cayenne Turbo - kosztuje prawie 200 tys. zł więcej. Nieco spokojniejsza alternatywa - BMW X5 - prowadzi się odrobinę lepiej i ma bardziej przestronne wnętrze, ale wymaga 100 tys. zł dopłaty. Gdy­by hard­co­ro­wy kok­su był samo­cho­dem, to jakim? Z całą pew­no­ścią Jeepem Grand Che­ro­kee SRT, któ­ry żywi się wyłącz­nie wyso­ko­ok­ta­no­wy­mi stej­ka­mi i nie­ustan­nie prę­ży swo­je prze­ro­śnię­te musku­ły. A ja to sza­nu­ję! Są samo­cho­dy, któ­re w zdro­wo­roz­sąd­ko­wym uję­ciu wyda­ją się nie mieć żad­ne­go sen­su. Ale gdy sia­da­my za ich kie­row­ni­cą dzie­je się magia i wszyst­ko nagle tego sen­su nabie­ra. Dokład­nie taki jest Jeep Grand Che­ro­kee SRT, któ­ry ma w teo­rii całą masę o wie­le bar­dziej racjo­nal­nych i sen­sow­nych w zaku­pie kon­ku­ren­tów, a mimo to chciał­bym nim jeź­dzić. Wnę­trze Jeepa Grand Che­ro­kee SRT nie wska­zu­je raczej na to, co sie­dzi pod jego maską. Nie jest prze­sad­nie spor­to­wo, nawet fote­le nie są zbyt­nio kubeł­ko­we i na pierw­szy rzut oka nie trzy­ma­ją zbyt pew­nie na boki. Menu widocz­ne na ekra­nie doty­ko­wym wyda­je się mieć zaszy­tą gdzieś głę­bo­ko datę pro­jek­tu: rok 1995. Ogól­nie rzecz ujmu­jąc jest bar­dzo po ame­ry­kań­sku, czy­li pro­sto, rzekł­bym nawet spar­tań­sko. Ale wie­cie co? W tym samo­cho­dzie zupeł­nie to nie prze­szka­da. Taki jest jego cha­rak­ter i wszy­scy wie­my, że nie wnę­trze się tutaj liczy, ale mię­śnie… Jeep Grand Che­ro­kee SRT jest jak ladacz­ni­ca — nie nęci pięk­nym wnę­trzem, ale tym, co ma pod kiec­ką. Nie cza­ruj­my się, Jeep Grand Che­ro­kee SRT jest jak ladacz­ni­ca — nie nęci pięk­nym wnę­trzem, ale tym, co ma pod kiec­ką. A tam się dopie­ro dzie­je! Sil­nik V8 HEMI to coś, co może być jed­nym z ostat­nich tchnień praw­dzi­wej, daw­nej moto­ry­za­cji. W erze wszę­do­byl­skie­go down­si­zin­gu, hybryd i sil­ni­ków elek­trycz­nych, SRT kusi potęż­nym V8 o pojem­no­ści litra, któ­ry gene­ru­je 468 koni mecha­nicz­nych. Jak mru­czy ten kociak? OBEJRZYJ WIDEO: Sub­skry­buj nasz kanał na YouTu­be — nie prze­ga­pisz kolej­nych fil­mów! Już mięk­ną Wam nogi? To czy­taj­cie dalej — ten ważą­cy bli­sko 3 tony kolos w iście ame­ry­kań­skim sty­lu roz­pę­dza się od 0 do 100 km/h w zale­d­wie 4,5 sekun­dy. I zapraw­dę powia­dam Wam, wra­że­nia pły­ną­ce zza kie­row­ni­cy przy korzy­sta­niu z funk­cji launch con­trol są nie­ziem­skie. W menu samo­cho­du może­my regu­lo­wać war­tość obro­tów, z jakich Jeep Grand Che­ro­kee SRT star­tu­je pod­czas włą­czo­nej pro­ce­du­ry star­tu — mak­sy­mal­nie to 3500 obro­tów. Auto wystrze­li­wu­je wów­czas w zaska­ku­ją­co spraw­ny spo­sób, któ­ry przy tych roz­mia­rach i wadze auta wyda­je się prze­czyć pra­wom fizy­ki i zakrzy­wiać cza­so­prze­strzeń. Jeź­dzi­łem już samo­cho­da­mi, któ­re mia­ły podob­ne albo nawet i lep­sze osią­gi, ale SRT buja się do przo­du w bru­tal­nie przy­jem­ny spo­sób. Zapew­nia wręcz poczu­cie prze­miesz­cza­nia się mózgu wewnątrz gło­wy, co ostat­nio czu­łem już spo­ry kawał cza­su temu, star­tu­jąc Sub­a­ru WRX STI z ręcz­ne­go przy napię­tych dyfrach… A w SRT wystar­czy po pro­stu przy­trzy­mać hamu­lec, wci­snąć gaz do opo­ru, puścić hamu­lec i jaaaz­da! Praw­dzi­wi dżen­tel­me­ni o spa­la­niu, tak jak o pie­nią­dzach, nie roz­ma­wia­ją. Dla­te­go nie zdra­dzę Wam, że śred­nia 25 litrów na set­kę po mie­ście to stan­dard, a pod­czas ostre­go star­tu z miej­sca z uży­ciem launch con­trol wskaź­nik pali­wa na naszych oczach mknie ku licz­bie 0 w zaska­ku­ją­cym tem­pie. Jeep Grand Che­ro­kee SRT roz­pę­dza się absur­dal­nie spraw­nie, a jak radzi sobie z hamo­wa­niem? Wca­le nie gorzej, gdyż pod przed­ni­mi fel­ga­mi skry­wa 6‑tłoczkowe zaci­ski Brem­bo oraz wen­ty­lo­wa­ne tar­cze o roz­mia­rach Jowi­sza. Jak na ogrom­ne­go SUV’a, Jeep tak­że cał­kiem nie­źle się pro­wa­dzi. Mógł­bym wymie­niać Wam baje­ry takie jak waha­cze tra­pe­zo­we, adap­ta­cyj­ne amor­ty­za­to­ry Bil­ste­in, sta­bi­li­za­tor prze­chy­łów, sprę­ży­ny śru­bo­we, alu­mi­nio­wy dol­ny drą­żek pro­wa­dzą­cy, nie­za­leż­ne gór­ne drąż­ki pro­wa­dzą­ce, oddziel­ny drą­żek reak­cyj­ny czy sta­bi­li­za­tor poprzecz­ny, ale w wiel­kim skró­cie powiem: jadąc tym potwo­rem kie­row­ca po pro­stu czu­je, że ma nad nim kon­tro­lę. Oczy­wi­ście nie ma tutaj mowy o pre­cy­zji pro­wa­dze­nia w sty­lu Alfy Romeo Ste­lvio, mimo wszyst­ko bio­rąc pod uwa­gę wagę, roz­mia­ry i bry­łę nad­wo­zia, Jeep Grand Che­ro­kee SRT zasko­czył mnie na plus nie tyl­ko osią­ga­mi i hamul­ca­mi, ale rów­nież pro­wa­dze­niem. Ile kosz­tu­je przy­jem­ność posia­da­nia Jeepa Grand Che­ro­kee w wer­sji SRT? Od 375k zło­tych. Bio­rąc pod uwa­gę sil­nik, moc i osią­gi, to praw­dzi­wa oka­zja, jak to przy ame­ry­kań­skich mię­śnia­kach bywa. I fakt, sys­tem mul­ti­me­dial­ny wyda­je się moc­no prze­sta­rza­ły a wnę­trze nie roz­piesz­cza prze­sad­nie luk­su­sem, ale prze­cież w tym samo­cho­dzie nie o to cho­dzi. To ban­dy­ta, któ­ry stra­szy prze­chod­niów wyde­cha­mi, a innych kie­row­ców zawsty­dza tym, że dali się wyprze­dzić przez 3‑tonowy auto­bus. A jeśli nadal uwa­żasz, że 468 koni i 4,5 sekun­dy do set­ki to cią­gle za mało, Jeep ma już goto­wą odpo­wiedź na Two­je wąt­pli­wo­ści. Nazy­wa się Jeep Grand Che­ro­kee Trac­khawk, ma 700 koni i do set­ki tor­pe­du­je się w 3,5 sekun­dy. Kosz­tu­je ponad pół bań­ki, jed­nak jak na naj­szyb­sze­go SUV’a to cena i tak oka­zyj­na. I war­to śpie­szyć się z jego zaku­pem, do Euro­py tra­fi bowiem zale­d­wie 300 egzem­pla­rzy, z cze­go 50 do Pol­ski. Pierw­sze już zna­la­zły swo­ich nabyw­ców i wyje­cha­ły polo­wać na nasze dro­gi… Spo­ro zdjęć w tym teście wyko­na­li­śmy pod mosta­mi… to taka deli­kat­na alu­zja do tego, że wykar­mie­nie tego potwo­ra spra­wi, że zban­kru­tu­jesz i wylą­du­jesz pod jed­nym z nich. Ale war­to! Jeep Grand Che­ro­kee SRT V8 HEMI, 468 KM (ben­zy­na) Cena: od 375 000 zł OCENA sil­nik osią­gi brzmie­nie cena prze­sta­rza­łe wnę­trze fote­le ⬇ Lajk do dechy ⬇

jeep grand cherokee srt test